Rozdział dziewiąty
Wybiła trzecia w nocy. Stałam w kuchni z garścią
proszku Fiu w ręce. Sypnęłam w płomienie, które od razu zmieniły barwę na
szmaragdowo zielone. Przez chwilę się wahałam, jednak tęsknota, albo głupota
wygrała. Przeniosłam się do Dziurawego Kotła. Barmana nie było. Najwidoczniej
już albo jeszcze spał. Rozejrzałam się i wtedy go ujrzałam.
- Draco! - rzuciłam mu się w ramiona i się rozpłakałam. On jednak mnie delikatnie odsunął.
- Najpierw powinnaś sprawdzić, czy aby na pewno to jestem ja. Zadać jakieś pytanie. - powiedział lekko się
uśmiechając.
- Ok. Niech będzie. Co jest moim patronusem?
- Sowa. - odpowiedział. - Teraz ja. Muszę mieć pewność, że to Ty. Kiedy
pocałowałem Cię po raz pierwszy?
- Banalnie proste. W pociągu. Wtargnąłeś do przedziału, kiedy byłam
sama. Starczy? Bo chcę te kilka chwil wykorzystać z Tobą. –powiedziałam tuląc się do Niego, wdychając jego zapach. Stanęłam na palcach i zaczęłam całować go po szyi, później wyżej. Draco
przyciągnął mnie do siebie. A ja zaczęłam szukać jego ust. Zaczęliśmy się
całować. Coraz mocniej i namiętniej. Tęskniłam za Nim. Tak bardzo, jak za rodzicami. Był tu. Cały i zdrowy. Nic mu nie jest. Znów byłam bezpieczna. Nagle przypomniałam
sobie powód spotkania. Draco jest śmierciożercą.
- Draco? Co teraz?
- Nie wiem.
- Boję się, że Cię stracę. - rozpłakałam się.
- Nie płacz. Wszystko się jakoś ułoży.
- Ułoży!? Draco, Ty masz Mroczny Znak. Jesteś jednym z Nich. Nie
uciekniesz. Pamiętasz co się stało z Karkarowem, gdy uciekł? – zaczęłam histeryzować. - Pokaż mi. - rozkazałam.
- Ale po co?
- Chcę go zobaczyć na własne oczy. Pokaż. - skrzywił się, ale wyciągnął lewą rękę, podwijając rękaw bluzy. Był tam. Czarny i
wstrętny. Paskudna czaszka z jeszcze paskudniejszym wężem. Zawirowało mi w
głowie. Jeszcze nie dawno te ręce, dotykały mnie, tuliły, a teraz czułam wstręt
i obrzydzenie.
- Wracam do domu.
- Dlaczego? Już?
- Tak. Ten.. To co masz na ręce nie dawno wisiało nad moim domem. Domem moich rodziców. Jesteś teraz jednym z Nich. Jak mogłeś do tego
dopuścić?
- Przecież, to nie ode mnie zależało.
- Wiesz, wolałabym zginąć niż dać sobie wytatuować znak morderców.
- Przecież, dzięki temu jesteś teraz bezpieczna.
- Właśnie, że nie jestem bezpieczna. Mój chłopak jest mordercą.
- Ja nikogo nie zabiłem! O co Ci chodzi!? Czy nie udowodniłem Ci
właśnie, że Cię kocham?
- Dałeś się wciągnąć w szeregi Sam-Wiesz-Kogo! I może jeszcze nikogo nie
zabiłeś, ale wierz mi to tylko kwestia czasu.
- Nikogo nie zabiję.
- Draco, obudź się. Myślisz, że bez powodu Cię wziął? Nie wierzę.
- Myślałem, że mi ufasz!?
- Sama już nie wiem. Będziesz chłopcem na posyłki Voldemorta?
- Laura, przesadzasz. Robię to dla nas. Abyśmy mogli być razem.
Dumbledore wie o wszystkim. On z Potterem pracuje, nad pozbyciem się Czarnego Pana.
- Skąd to wiesz?
- Od Pottera.
- A od kiedy to wy ze sobą rozmawiacie. A zresztą guzik mnie to
obchodzi. Wracam do Nory. Muszę to przemyśleć. Do tego czasu nie pisz do mnie. Ja się odezwę. - Powiedziałam, wchodząc do kominka.
Zostawiając swoje serce przy nim. Przy Draco.
***
Święta. Oczywiście prezentów mniej niż rok temu.
Ale nie o to mi chodzi. Specjalnie mi na nich nie zależało. Ciągle myślałam co
mam zrobić z całą tą sytuacją. Spojrzałam na kupkę prezentów. Nawet jednego nie
rozpakowałam. Po co? W pewnym momencie moją uwagę przykuł jeden z prezentów na
samym szczycie. Bardzo mały. Wzięłam go i rozpakowałam. W środku był śliczny
złoty pierścionek, oczko miał w kształcie serduszka. Połowa była zielona, a
druga czerwona. Slytherin i Gryfindor. Jakie to dziwne. Należeliśmy do różnych
domów. Ale czy to miało jakieś
znaczenie? Czy miało
znaczenie to, że Draco stał się śmierciożercą? Czy coś było w stanie, sprawić,
abym przestała go kochać z tego powodu? Odpowiedź na te pytania, była prosta. Oczywiście, że nie. Kochałam Draco i będę go
kochać. Spojrzałam na prezent od Niego. W środku był grawer. Tylko
Twoje serce ma miejsce przy moim. Na zawsze Twój
Kochaliśmy się.
Założyłam pierścionek. Od razu poczułam, że muszę się z Nim spotkać. Wstałam i
zeszłam do kuchni. Nikogo w niej nie było. Rozejrzałam się jeszcze. Było cicho,
czyżby wszyscy spali? Spojrzałam na zegarek, była dopiero siódma. Wyjęłam ze słoika troszkę proszku fiuu i wsypałam w płomienie. Wiedziała, że ma w pokoju kominek. Płomienie zrobiły się
zielone. Weszłam w nie. ,, Rezydencja Malfoyów, Pokój Draco" pomyślałam.
Modliłam się tylko, aby trafić do dobrego pokoju. Wirowanie ustało, a ja mogłam
wyjść z kominka. Rozejrzałam się szybko. Ok. Nikogo nie było. Poza Draco
leżącym na łóżku. Podeszłam do Niego. Spał. Pocałowałam go delikatnie. Otworzył
oczy.
- Laura? Co Ty tu robisz? Nie powinno Cię tu być. - szybko wziął różdżkę i skierował w drzwi. - Colloportus. Silencio. No to teraz nikt nas nie
podsłucha.
- Draco, ale my nie możemy rzucać zaklęć. Będziesz miał kłopoty.
- Nie będę. Przez to, że zostałem śmiercio... Przepraszam. W każdym
razie, nie mam namiaru...- wyznał.- No dobrze, ale co Ty tu robisz? Jak Nas nakryją, to zginiesz.
- Musiałam Cię zobaczyć. Tak bardzo tęskniłam. Słuchaj, skoro Twój
namiar nie działa, to dlaczego nie uciekniem gdzieś razem?
- Mój nie działa. Ale Twój tak. Musimy poczekać do Twoich siedemnastych
urodzin, lub do końca roku. Najlepiej będzie zostać już do końca roku w Hogwarcie. A teraz chodź tu, też się stęskniłem.
– powiedział przyciągając mnie do siebie. Gdy
nagle usłyszeliśmy.
- Draco? Wstałeś już? Zejdź na dół, śniadanie już podane. – usłyszeliśmy jego matkę. Draco wycelował ponownie różdżkę w drzwi. -
Sonorus. Zaraz przyjdę mamo. Wezmę tylko prysznic.
- Dobrze, tylko się pospiesz. Chcemy Ci dać coś z ojcem. - po czym,
usłyszeliśmy oddalające się obcasy. Draco ponownie wyciszył drzwi. - Wracaj do
domu. Spotkajmy się jutro wieczorem. Znasz jakieś dobre miejsce?
- Tak. Dom moich rodziców. Dumbledore, po ich śmierci, użył jakiś
trwałych czarów, aby nikt tam ponownie nie wszedł, bez zaproszenia. Tylko ja
mogę Cię tam wpuścić.
- A chcesz się tak spotkać, to znaczy tam?
- Tak. Myślę, że wkrótce tam zamieszkamy razem. A teraz już pójdę. Aha, dziękuję za pierścionek.
- Jaki pierścionek? -.spytał.
- No ten. - pokazałam mu, wyciągając rękę w jego kierunku.
- To nie ode mnie.
- To od kogo?
- Nie wiem. Ale lepiej go zdejmij. Wracaj do domu. - zrobiłam jak
powiedział. Szybko go pocałowałam, wrzuciłam proszek do kominka. Przeniosłam
się do Nory.
- Laura? A gdzieś Ty była? Bez kurtki? - no ładnie trafiłam na ciotkę. A chciałam jak najszybciej udać się do swojego
pokoju. Musiałam pomyśleć.
- Nigdzie.
- Jak to nigdzie!?
- Ciociu, nie muszę Ci się ze wszystkiego tłumaczyć.
- Jesteś pod moją opieką.
- Nigdzie nie byłam. - warknęłam. - proszę Cię, przestań mi matkować.
Moja mama nie żyje i nie chcę tego słuchać. Daj mi spokój.
- Kochanie, dlaczego tak mówisz?
- Bo nie chcę tu być. Chcę być już pełnoletnia i chcę wrócić do domu.
- Laura, wiem, że jest Ci ciężko. Też ich straciłam. To też była moja rodzina... Zostałaś mi po nich tylko Ty. - tu się rozpłakała. Poczułam się fatalnie.
- Oh... Ciociu przepraszam. Ja wcale tak nie myślę. - podeszłam do Niej
i zaczęłam płakać razem z Nią.
- Rozumiem Cię Laura. Gideon był dobrym człowiekiem, Alice również. Nie zasłużyli na taki los. Kochałam ich, tak jak
kocham Ciebie. Martwię się wiedząc, że spotykasz się z młodym Malfoyem. Chcę Ci
zapewnić bezpieczną przyszłość.
- Ciociu ja mu ufam.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Masz rację, nie zastąpię Ci
matki. Ale mogę być dla Ciebie, jak ona.
- Dziękuję ciociu. Mogę iść do siebie?
- Tak. Oczywiście. A nie zjesz śniadania?
- Nie, dziękuję. - posłałam jej uśmiech. I poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku. Ginny i Hermiona jeszcze spały. Zaczęłam rozmyślać. Kto
przysłał mi ten pierścionek? Na pewno nie Draco. W takim razie, ktoś z domu
węża. Tylko kto? Czym prędzej zdjęłam go z palca. Mogła być na Nim jakaś
klątwa. Schowałam go, do pudełeczka, w którym został przysłany. Skoro nie
Draco, to ktoś inny. Nie wiedziałam jakie miał intencje, ale wolałam nie
wiedzieć...
***
Gdy tylko się wykąpał, zszedł do jadalni na
śniadanie. W kominku radośnie strzelał ogień. Obok kominka stała choinka, jak
zwykle przyozdobiona w srebro. Mimo, że na dworze świeciło słońce, to w pokoju
było ponuro. Okna zaciągnięte ciemnymi zasłonami. Najwidoczniej Narcyza
cierpiała w tym dniu na migrenę. Spojrzał na stół, którego zawartością mógłby
wykarmić pół sierocińca. Wiedział, że swoje musi wycierpieć przy stole. Takie
były reguły w tym domu. Nigdy nie zwracał uwagi na nastrój panujący w ich domu.
Teraz jednak stwierdził, że atmosfera panująca jest podobna do tej, jaka panuje
na pogrzebie. Draco wiedział, że to przez Czarnego Pana. Kiedyś lubił spędzać
czas w domu. Razem z ojcem wyśmiewać się z mugoli i mugolaków. Teraz wszystko
się zmieniło. Usiadł do stołu. Nie odzywając się ani słowem.
- Draco, synku. Co się ostatnio z Tobą dzieje? Jesteś taki smutny. – spytała matka. Spojrzał na nią, ale nic nie powiedział. - Przecież Nam
możesz powiedzieć o wszystkim.
- Nic się nie dzieje. Możemy już jeść?
- Jeszcze nie. Synu dzisiaj rano posłaliśmy, do Prewett pewien prezent.
Chcemy abyście się zeszli. Czarny Pan chce wiedzieć co też knuje Potter z tym
starym durniem. No w każdym bądź razie, jest na tym pierścionku urok. Jak tylko
go założy, zacznie za Tobą znowu latać, a my będziemy mieć wgląd w plany
Pottera. - Draco spojrzał na ojca, ale wiedział, że niczym nie może się
zdradzić.
- Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł.
- Draco, co Ty pleciesz? Ona ma informację, które ucieszą Czarnego Pana. Synu,
to da Nam nietykalność. Czarny Pan Nas wynagrodzi.
- Ale ona nic nie wie. Jest wredna i nadęta. A tak poza tym to ja ją rzuciłem.
Nie mam z Nią nic wspólnego. Ona nie wie nic o sprawach, Dumbledore i Potter. Pytałem
ją. Była
pod działaniem Imperiusa. Powiedziałaby, gdyby wiedziała.
- To nie możliwe. Potter ufa swojej grupce przyjaciół.
Na pewno jej coś powiedział.
- Nic jej nie powiedział. Wie o tym tylko Granger i
Weasley. Ona nie chciała wiedzieć. Więc jej w to nie wplątali.
- No to trzeba wymyślić sposób, aby się dowiedziała.
Rzuć na Nią Imperio jeszcze raz, ale po to, żeby się wszystkiego dowiedziała dla
Nas.
- Czy to konieczne?
- Tak synu. A teraz jedzmy. Smacznego. – Lucjusz sięgnął
po jedzenie, co jak wiedział Draco ucinało rozmowę. Spojrzał na matkę. Przyglądała
mu się. Była zmartwiona. Wiedział o tym. Gdyby tylko wiedziała co chodzi mu po głowie.
Proszę o komentowanie, bo nie wiem czy jest sens dalej pisać :( Jak nikt nie czyta, a tylko wchodzi, to zawieszam pisanie :((( Nawet nie wiem czy się podoba :((( komukolwiek :(
Proszę o komentowanie, bo nie wiem czy jest sens dalej pisać :( Jak nikt nie czyta, a tylko wchodzi, to zawieszam pisanie :((( Nawet nie wiem czy się podoba :((( komukolwiek :(