piątek, 1 lutego 2013

Rozdział dziewiąty


Rozdział dziewiąty

Wybiła trzecia w nocy. Stałam w kuchni z garścią proszku Fiu w ręce. Sypnęłam w płomienie, które od razu zmieniły barwę na szmaragdowo zielone. Przez chwilę się wahałam, jednak tęsknota, albo głupota wygrała. Przeniosłam się do Dziurawego Kotła. Barmana nie było. Najwidoczniej już albo jeszcze spał. Rozejrzałam się i wtedy go ujrzałam.
- Draco! - rzuciłam mu się w ramiona i się rozpłakałam. On jednak mnie delikatnie odsunął.
- Najpierw powinnaś sprawdzić, czy aby na pewno to jestem ja. Zadać jakieś pytanie. - powiedział lekko się uśmiechając.
- Ok. Niech będzie. Co jest moim patronusem?
- Sowa. - odpowiedział. - Teraz ja. Muszę mieć pewność, że to Ty. Kiedy pocałowałem Cię po raz pierwszy?
- Banalnie proste. W pociągu. Wtargnąłeś do przedziału, kiedy byłam sama. Starczy? Bo chcę te kilka chwil wykorzystać z Tobą. powiedziałam tuląc się do Niego, wdychając jego zapach. Stanęłam na palcach i zaczęłam całować go po szyi, później wyżej. Draco przyciągnął mnie do siebie. A ja zaczęłam szukać jego ust. Zaczęliśmy się całować. Coraz mocniej i namiętniej. Tęskniłam za Nim. Tak bardzo, jak za rodzicami. Był tu. Cały i zdrowy. Nic mu nie jest. Znów byłam bezpieczna. Nagle przypomniałam sobie powód spotkania. Draco jest śmierciożercą.
- Draco? Co teraz?
- Nie wiem.
- Boję się, że Cię stracę. - rozpłakałam się.
- Nie płacz. Wszystko się jakoś ułoży.
- Ułoży!? Draco, Ty masz Mroczny Znak. Jesteś jednym z Nich. Nie uciekniesz. Pamiętasz co się stało z Karkarowem, gdy uciekł? zaczęłam histeryzować. - Pokaż mi. - rozkazałam.
- Ale po co?
- Chcę go zobaczyć na własne oczy. Pokaż. - skrzywił się, ale wyciągnął lewą rękę, podwijając rękaw bluzy. Był tam. Czarny i wstrętny. Paskudna czaszka z jeszcze paskudniejszym wężem. Zawirowało mi w głowie. Jeszcze nie dawno te ręce, dotykały mnie, tuliły, a teraz czułam wstręt i obrzydzenie.
- Wracam do domu.
- Dlaczego? Już?
- Tak. Ten.. To co masz na ręce nie dawno wisiało nad moim domem. Domem moich rodziców. Jesteś teraz jednym z Nich. Jak mogłeś do tego dopuścić?
- Przecież, to nie ode mnie zależało.
- Wiesz, wolałabym zginąć niż dać sobie wytatuować znak morderców.
- Przecież, dzięki temu jesteś teraz bezpieczna.
- Właśnie, że nie jestem bezpieczna. Mój chłopak jest mordercą.
- Ja nikogo nie zabiłem! O co Ci chodzi!? Czy nie udowodniłem Ci właśnie, że Cię kocham?
- Dałeś się wciągnąć w szeregi Sam-Wiesz-Kogo! I może jeszcze nikogo nie zabiłeś, ale wierz mi to tylko kwestia czasu.
- Nikogo nie zabiję.
- Draco, obudź się. Myślisz, że bez powodu Cię wziął? Nie wierzę.
- Myślałem, że mi ufasz!?
- Sama już nie wiem. Będziesz chłopcem na posyłki Voldemorta?
- Laura, przesadzasz. Robię to dla nas. Abyśmy mogli być razem. Dumbledore wie o wszystkim. On z Potterem pracuje, nad pozbyciem się Czarnego Pana.
- Skąd to wiesz?
- Od Pottera.
- A od kiedy to wy ze sobą rozmawiacie. A zresztą guzik mnie to obchodzi. Wracam do Nory. Muszę to przemyśleć. Do tego czasu nie pisz do mnie. Ja się odezwę. - Powiedziałam, wchodząc do kominka. Zostawiając swoje serce przy nim. Przy Draco.
***
Święta. Oczywiście prezentów mniej niż rok temu. Ale nie o to mi chodzi. Specjalnie mi na nich nie zależało. Ciągle myślałam co mam zrobić z całą tą sytuacją. Spojrzałam na kupkę prezentów. Nawet jednego nie rozpakowałam. Po co? W pewnym momencie moją uwagę przykuł jeden z prezentów na samym szczycie. Bardzo mały. Wzięłam go i rozpakowałam. W środku był śliczny złoty pierścionek, oczko miał w kształcie serduszka. Połowa była zielona, a druga czerwona. Slytherin i Gryfindor. Jakie to dziwne. Należeliśmy do różnych domów. Ale czy to miało jakieś znaczenie? Czy miało znaczenie to, że Draco stał się śmierciożercą? Czy coś było w stanie, sprawić, abym przestała go kochać z tego powodu? Odpowiedź na te pytania, była prosta. Oczywiście, że nie. Kochałam Draco i będę go kochać. Spojrzałam na prezent od Niego. W środku był grawer. Tylko Twoje serce ma miejsce przy moim. Na zawsze Twój  Kochaliśmy się. Założyłam pierścionek. Od razu poczułam, że muszę się z Nim spotkać. Wstałam i zeszłam do kuchni. Nikogo w niej nie było. Rozejrzałam się jeszcze. Było cicho, czyżby wszyscy spali? Spojrzałam na zegarek, była dopiero siódma. Wyjęłam ze słoika troszkę proszku fiuu i wsypałam w płomienie. Wiedziała, że ma w pokoju kominek. Płomienie zrobiły się zielone. Weszłam w nie. ,, Rezydencja Malfoyów, Pokój Draco" pomyślałam. Modliłam się tylko, aby trafić do dobrego pokoju. Wirowanie ustało, a ja mogłam wyjść z kominka. Rozejrzałam się szybko. Ok. Nikogo nie było. Poza Draco leżącym na łóżku. Podeszłam do Niego. Spał. Pocałowałam go delikatnie. Otworzył oczy.
- Laura? Co Ty tu robisz? Nie powinno Cię tu być. - szybko wziął różdżkę i skierował w drzwi. - Colloportus. Silencio. No to teraz nikt nas nie podsłucha.
- Draco, ale my nie możemy rzucać zaklęć. Będziesz miał kłopoty.
- Nie będę. Przez to, że zostałem śmiercio... Przepraszam. W każdym razie, nie mam namiaru...- wyznał.- No dobrze, ale co Ty tu robisz? Jak Nas nakryją, to zginiesz.
- Musiałam Cię zobaczyć. Tak bardzo tęskniłam. Słuchaj, skoro Twój namiar nie działa, to dlaczego nie uciekniem gdzieś razem?
- Mój nie działa. Ale Twój tak. Musimy poczekać do Twoich siedemnastych urodzin, lub do końca roku. Najlepiej będzie zostać już do końca roku w Hogwarcie. A teraz chodź tu, też się stęskniłem. powiedział przyciągając mnie do siebie. Gdy nagle usłyszeliśmy.
- Draco? Wstałeś już? Zejdź na dół, śniadanie już podane. – usłyszeliśmy jego matkę. Draco wycelował ponownie różdżkę w drzwi. - Sonorus. Zaraz przyjdę mamo. Wezmę tylko prysznic.
- Dobrze, tylko się pospiesz. Chcemy Ci dać coś z ojcem. - po czym, usłyszeliśmy oddalające się obcasy. Draco ponownie wyciszył drzwi. - Wracaj do domu. Spotkajmy się jutro wieczorem. Znasz jakieś dobre miejsce?
- Tak. Dom moich rodziców. Dumbledore, po ich śmierci, użył jakiś trwałych czarów, aby nikt tam ponownie nie wszedł, bez zaproszenia. Tylko ja mogę Cię tam wpuścić.
- A chcesz się tak spotkać, to znaczy tam?
- Tak. Myślę, że wkrótce tam zamieszkamy razem. A teraz już pójdę. Aha, dziękuję za pierścionek.
- Jaki pierścionek? -.spytał.
- No ten. - pokazałam mu, wyciągając rękę w jego kierunku.
- To nie ode mnie.
- To od kogo?
- Nie wiem. Ale lepiej go zdejmij. Wracaj do domu. - zrobiłam jak powiedział. Szybko go pocałowałam, wrzuciłam proszek do kominka. Przeniosłam się do Nory.
- Laura? A gdzieś Ty była? Bez kurtki? - no ładnie trafiłam na ciotkę. A chciałam jak najszybciej udać się do swojego pokoju. Musiałam pomyśleć.
- Nigdzie.
- Jak to nigdzie!?
- Ciociu, nie muszę Ci się ze wszystkiego tłumaczyć.
- Jesteś pod moją opieką.
- Nigdzie nie byłam. - warknęłam. - proszę Cię, przestań mi matkować. Moja mama nie żyje i nie chcę tego słuchać. Daj mi spokój.
- Kochanie, dlaczego tak mówisz?
- Bo nie chcę tu być. Chcę być już pełnoletnia i chcę wrócić do domu.
- Laura, wiem, że jest Ci ciężko. Też ich straciłam. To też była moja rodzina... Zostałaś mi po nich tylko Ty. - tu się rozpłakała. Poczułam się fatalnie.
- Oh... Ciociu przepraszam. Ja wcale tak nie myślę. - podeszłam do Niej i zaczęłam płakać razem z Nią.
- Rozumiem Cię Laura. Gideon był dobrym człowiekiem, Alice również. Nie zasłużyli na taki los. Kochałam ich, tak jak kocham Ciebie. Martwię się wiedząc, że spotykasz się z młodym Malfoyem. Chcę Ci zapewnić bezpieczną przyszłość.
- Ciociu ja mu ufam.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Masz rację, nie zastąpię Ci matki. Ale mogę być dla Ciebie, jak ona.
- Dziękuję ciociu. Mogę iść do siebie?
- Tak. Oczywiście. A nie zjesz śniadania?
- Nie, dziękuję. - posłałam jej uśmiech. I poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku. Ginny i Hermiona jeszcze spały. Zaczęłam rozmyślać. Kto przysłał mi ten pierścionek? Na pewno nie Draco. W takim razie, ktoś z domu węża. Tylko kto? Czym prędzej zdjęłam go z palca. Mogła być na Nim jakaś klątwa. Schowałam go, do pudełeczka, w którym został przysłany. Skoro nie Draco, to ktoś inny. Nie wiedziałam jakie miał intencje, ale wolałam nie wiedzieć...
***
Gdy tylko się wykąpał, zszedł do jadalni na śniadanie. W kominku radośnie strzelał ogień. Obok kominka stała choinka, jak zwykle przyozdobiona w srebro. Mimo, że na dworze świeciło słońce, to w pokoju było ponuro. Okna zaciągnięte ciemnymi zasłonami. Najwidoczniej Narcyza cierpiała w tym dniu na migrenę. Spojrzał na stół, którego zawartością mógłby wykarmić pół sierocińca. Wiedział, że swoje musi wycierpieć przy stole. Takie były reguły w tym domu. Nigdy nie zwracał uwagi na nastrój panujący w ich domu. Teraz jednak stwierdził, że atmosfera panująca jest podobna do tej, jaka panuje na pogrzebie. Draco wiedział, że to przez Czarnego Pana. Kiedyś lubił spędzać czas w domu. Razem z ojcem wyśmiewać się z mugoli i mugolaków. Teraz wszystko się zmieniło. Usiadł do stołu. Nie odzywając się ani słowem.
- Draco, synku. Co się ostatnio z Tobą dzieje? Jesteś taki smutny. spytała matka. Spojrzał na nią, ale nic nie powiedział. - Przecież Nam możesz powiedzieć o wszystkim.
- Nic się nie dzieje. Możemy już jeść?
- Jeszcze nie. Synu dzisiaj rano posłaliśmy, do Prewett pewien prezent. Chcemy abyście się zeszli. Czarny Pan chce wiedzieć co też knuje Potter z tym starym durniem. No w każdym bądź razie, jest na tym pierścionku urok. Jak tylko go założy, zacznie za Tobą znowu latać, a my będziemy mieć wgląd w plany Pottera. - Draco spojrzał na ojca, ale wiedział, że niczym nie może się zdradzić.
- Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł.
- Draco, co Ty pleciesz? Ona ma informację, które ucieszą Czarnego Pana. Synu, to da Nam nietykalność. Czarny Pan Nas wynagrodzi.
- Ale ona nic nie wie. Jest wredna i nadęta. A tak poza tym to ja ją rzuciłem. Nie mam z Nią nic wspólnego. Ona nie wie nic o sprawach, Dumbledore i Potter. Pytałem ją. Była pod działaniem Imperiusa. Powiedziałaby, gdyby wiedziała.
- To nie możliwe. Potter ufa swojej grupce przyjaciół. Na pewno jej coś powiedział.
- Nic jej nie powiedział. Wie o tym tylko Granger i Weasley. Ona nie chciała wiedzieć. Więc jej w to nie wplątali.
- No to trzeba wymyślić sposób, aby się dowiedziała. Rzuć na Nią Imperio jeszcze raz, ale po to, żeby się wszystkiego dowiedziała dla Nas.
- Czy to konieczne?
- Tak synu. A teraz jedzmy. Smacznego. – Lucjusz sięgnął po jedzenie, co jak wiedział Draco ucinało rozmowę. Spojrzał na matkę. Przyglądała mu się. Była zmartwiona. Wiedział o tym. Gdyby tylko wiedziała co chodzi mu po głowie. 


Proszę o komentowanie, bo nie wiem czy jest sens dalej pisać :( Jak nikt nie czyta, a tylko wchodzi, to zawieszam pisanie :((( Nawet nie wiem czy się podoba :((( komukolwiek :(

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział ósmy


Rozdział ósmy

Właśnie wchodził do swojego pokoju. Nie był tutaj od wakacji. Nie chciał tu być. Po co wrócił? Mógł zostać przecież w Hogwarcie. Położył się na łóżku i myślał. Nie wiedział ile czasu minęło, z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi.
- Draco? Synku, co się dzieje? - to Narcyza pukała do drzwi pokoju syna. Martwiło ją jego zachowanie. Cały czas z Nimi nie rozmawiał.
- Nic. - odrzekł jej.
- Chodź na kolację. Chcemy z Tobą porozmawiać. - Wiedział, że tak będzie. Da radę. Dumbledore powiedział mu, żeby podczas rozmowy, skupił się na tym jak bardzo kocha swoją dziewczynę, a czar zrobi resztę za Niego. Że w ten sposób Laura będzie bezpieczna. - Już idę.
Schodząc po schodach, czuł się jak jakiś skazaniec. Zaczął myśleć o Laurze. O tym jak bardzo by chciał, aby była bezpieczna. I w tym momencie wiedział, że wszystko się uda. Że Dumbledore miał rację...
***
Siedziałam w pokoju, który dzieliłam z Ginny i Hermioną. Trzymałam w ręku list, łzy ciekły mi po policzkach.

Kochana Lauro,
Nasz plan się powiódł, prawie. To znaczy nie wie nic, co mógłby  wyciągnąć ode mnie. Ta część planu się powiodła. Jesteś bezpieczna. Jednak nie przewidziałem tego, że wciągnie mnie w swoje szeregi. Chce mieć szpiega w Hogwarcie. Musiałem się zgodzić, inaczej zacząłby coś podejrzewać. A tego nie chcę. Najgorsze jest to, że mam teraz Mroczny Znak na lewej ręce. Mam nadzieję, że Potter szybko się go pozbędzie. Nie boję się już. Robię to dla Nas. Kocham Cię! Nie zapominaj o tym. Muszę Cię ochronić. Możesz pisać do mnie. Naszej poczty nikt nie sprawdza. Uważaj na siebie. Wkrótce się spotkamy.
Twój kochający Draco.

Łzy kapały mi nie miłosiernie. Jeśli myślał, że poprawi mi humor to mu nie wyszło. Mój ukochany śmierciożercą... Jak on się z tego wypląta? Jak ja za Nim tęsknię... Te Święta będą okropne... Nie mam rodziców, nie mam Draco... Pogrążałam się w rozpaczy. Powinnam się cieszyć, że nic nam nie grozi... Ale nie mogłam jednak, wiedząc, że wciągnął go w swoje szeregi. To takie niesprawiedliwe, przecież on nawet nie jest dorosły. Coś tu śmierdzi... Pewnie ma ku temu jakieś plany. Nie użyłby nastolatka, gdyby nie miał jakiegoś planu. Czegoś strasznego, no bo po co mu nastolatek, który nie może nawet używać czarów, poza szkołą? Wzięłam pergamin i napisałam.
Draco,
Nie podoba mi się to. Cała ta sprawa śmierdzi. Dlaczego wziął Ciebie? Dlaczego? Przecież jesteś za młody. Draco boję się... Tęsknię za Tobą... Twoja L.
         Zaczęłam krążyć po pokoju… Nie wiedziałam co mam robić… Nie wiedziałam czy na pewno chcę wysłać ten list… Miałam mętlik w głowie… Musiałam się przejść… Ubrałam płaszczyk, kozaczki i wyszłam… Nikt nawet nie zauważył… Nikt za mną nie poszedł… To dobrze… Byłam tu sama… Mogłam pomyśleć. Na co Voldemortovi Draco? Czy aby na pewno wszystko szło dobrze? Może to jakiś inny śmierciożerca napisał zamiast Niego? Muszę się z Nim spotkać… I to szybko… Ale nie wiedziałam jak… Wiedziałam tylko tyle, że użycie przeze mnie czarów nie byłoby mądre… ,,Cholera jasna… Wyślę mu list abyśmy spotkali się w Dziurawym kotle o 3 w nocy. Wtedy wszyscy będą spali… A ja będę mogła spokojnie z Nim porozmawiać… Dowiem się wszystkiego… Ale czy aby na pewno… No nic muszę zaryzykować. Kocham go tak? Muszę to zrobić dla Nas…” Poszłam do domu i napisałam nowy list.
Dzisiaj o 3 w nocy, Dziurawy Kocioł. Czekam. P.
Napisałam… Miałam nadzieję, że się zorientuje. Siedziałam w pokoju. Ciocia Molly ciągle spoglądała na mnie ze smutkiem. Miałam tego dość. Wolałam posiedzieć sama. Zresztą, Harry ciągle siedział z Ginny, a Hermiona z Ronem… Byłam sama. Mój ukochany był wśród wrogów. W końcu musiałam wyjść wysłać sowę. Poszukałam mojego puchacza Ereni i długo się jeszcze zastanawiając, wypuściłam sowę z listem do Draco. Teraz mogłam już tylko czekać. Miałam jeszcze pół dnia, ponieważ minęło dopiero południe poszłam poszukać jakieś książki do poczytania. Jednak mi się to nie udało. Ciotka zawołała mnie do kuchni. Nie mogłam wiecznie przed Nią uciekać.  Stęknęłam i poszłam za Nią.
- Laura kochanie. Nie długo kończysz siedemnaście lat. Słonko chcę abyś wiedziała, że bardzo byśmy chcieli, abyś wróciła do Nas na wakacje i w przyszłym roku jeszcze. Nie musisz od razu po uzyskaniu pełnoletniości wrócić do.. do domu rodziców. – zakończyła smutno. Wiedziałam, że jest jej przykro. W końcu bardzo była zżyta z moim tatą i moją mamą.
- Ciociu, nie chciałabym się Wam narzucać. Doceniam to, że mnie przygarnęliście, ale nie chcę nadużywać Waszej gościnności… Zresztą już będę dorosła. Chcę się usamodzielnić.
- Laura kotku. W tych czasach to takie niebezpieczne.
- Ciociu będę już dorosła. Zresztą prawdopodobnie nie będę sama.
- Słyszałam od Dumbledora, że spotykasz się z młodym Malfoyem, ale kochanie nie jestem pewna czy robisz dobrze. Twoi rodzice byliby nie zadowoleni.
- Nie wiem jacy by byli, przez tego Voldemorta, nigdy się nie dowiem. A Draco ciociu naraża się teraz dla Nas. Jest wśród Nich. Kocha mnie, a ja kocham jego. Zamieszkamy tam razem.
- Ufasz mu?
- Tak, ciociu. Ufam mu.
- Zrobisz jak będziesz uważała. Ale proszę Cię, abyś wróciła do Nas chociaż na ślub, Billa i Fleur.
- Ale sama? Czy mogę być z Draco?
- To zależy od Ciebie.
- No więc dobrze. A teraz idę trochę poczytać. Chciałabym posiedzieć sama.
- Dobrze. Zawołam Cię na kolację.
         Nie patrząc na Nią wyszłam z kuchni. Poszłam do pokoju Ginny, ale była tam razem z Harrym, więc czym prędzej się ulotniłam. I ja miałabym zostać w domu, w którym nie można nawet spokojnie pomyśleć, bo tyle jest ludzi? Nie wiedziałam gdzie mam się podziać. Hermiona u Rona, Harry u Ginny, a na dole czekała aż tylko się pojawię ciocia Molly. W końcu skryłam się u bliźniaków. Wiedziałam, że zjawią się dopiero następnego dnia. Mogłam tu przeczekać. I przeczekałam…
***

         Siedział i patrzył w okno. Martwił się. Była tak daleko od Niego. Niby bezpieczna, ale to nigdy nie wiadomo. ,,Tak – pomyślał – Mamy coś czego nie ma Czarny Pan. Mamy miłość, która go zwycięży.” W końcu przyuważył sowę, która pędziła w jego kierunku. ,,Czyżby mu odpisała?”. Patrzył ja sowa jest coraz bliżej i jest coraz większa. Biała i piękna, jak jej właścicielka. Podleciała pod okno, otworzył jej. A ta wylądowała obok niego. Wyciągnęła nóżkę.
- Poczekaj chwilę. Odpiszę Laurze i jej zaniesiesz, ok.? – sowa zahukała cichutko. Jakby wyczuła, że jest w domu, którego powinna się obawiać. Rozwinął list. Był nie wiarygodnie krótki.
Dzisiaj o 3 w nocy, Dziurawy Kocioł. Czekam. P.
Czy ona oszalała? To niebezpieczne… Ale znając ją i tak tam pójdzie, nie dostając nawet odpowiedzi. Nie miał wyjścia. Dobrze, że miał w pokoju kominek. Szybko się przeniesie. Spotka z ukochaną.
Ok. Będę. Bądź ostrożna! Nigdzie beze mnie się nie ruszaj. M.
Przywiązał odpowiedź sowie. Spojrzał przez okno czy nikt jej nie zauważy. Ale nikogo nie było. Puścił ją, w już ciemniejące niebo.
- Leć do Niej. Ostrożnie. – powiedział cicho do sowy. Była już daleko, kiedy Draco odetchnął z ulgą. ,,Nikt jej już nie przechwyci. Wszystko będzie dobrze” – pomyślał. Teraz musiał pomyśleć jak uśpić czujność rodziców. Aby Ci się nie zorientowali, że ten gdzieś zniknął w środku nocy.

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział Siódmy


Rozdział siódmy

Nie wierzył we własne szczęście. W końcu jest z Nią. Spędzają ze sobą każdą wolną chwilę. Często z Granger, ale jakoś mu to nie przeszkadzało. Sama szlama za dużo się do Niego nie odzywała, ale ze względu na Laurę dał sobie spokój z dokuczaniem jej. Pierwsze tygodnie były dziwne. Wszyscy o Nich gadali. Jednak później przestało, to budzić czyjeś zainteresowanie. Jednak całą sielankę zniszczyła sowa z domu, która właśnie przed Nim wylądowała. Odebrał list i przeczytał.
Dobra robota synu. Cieszymy się z matką, że jesteś tak blisko Pottera.
Dobry ruch w tym zjednaniu sobie córki Prewettów. Doskonale synu.
Czarny Pan jest dumny. Ciesz się, że mamy tak zaradnego syna. Nigdy bym się
nie spodziewał, że jesteś aż tak przebiegły. Nawet ja na to wcześniej nie
wpadłem. Już się z matką nie możemy doczekać Twojego powrotu na Święta.
Wyciągnij od Niej jak najwięcej. Czarny Pan Nas wyniesie ponad innych,
szczególnie po tym jak Potter Nam umknął w Ministestwie. Dzięki Tobie to się
zmieni.
Twój ojciec Lucjusz
Wszystko się w Nim gotowało. Jak oni mogli sądzić, że wyda im dziewczynę, którą kocha nad życie. Nigdy. Dobrze, że Bellatrix nauczyła go oklumencji. Jakoś sobie da radę. Nie wyda jej, ani jej przyjaciół. Straciłby ją. Jeśli będzie trzeba, ucieknie z Nią. Cały czas zastanawiał się, skąd jego rodzice wiedzieli o Nim i o Gryfonce. Myśleli, że zrobił to dla Nich. A tak przecież nie było. Kochał ją, lecz wiedział, że tak długo jak będzie żył Czarny Pan, oni jej nie zaakceptują. Musi coś wymyślić. Nie wyda mu jej, ani żadnych jej tajemnic. W czerwcu kończy siedemnaście lat. Będzie pełnoletni. Więc będą musieli albo się ukryć, albo coś w tym czasie się zmieni.Laura kończy siedemnaście lat w marcu, więc oboje będą dorośli. Ale jak ma jej o tym powiedzieć? Pomyśli, że wszystko od początku było podstępem... Nie może jej stracić. Po prostu nie może...
***
Właśnie schodziłam na śniadanie, kiedy dogonił mnie Draco. Uśmiechnęłam się do Niego, jak zwykle odwzajemnił uśmiech, ale chyba coś się stało. Samoistnie zaciskał szczęki. Coś się stało, ale wiedziałam, że nic od Niego nie wyciągnę, chyba, że sam będzie chciał mi powiedzieć.
- Cześć. Co tam? - spytał mój szarooki ślizgon, przysuwając mnie do siebie.
- Eh... Nic specjalnego. Jadłeś już śniadanie?
- Tak, ale mogę iść z Tobą. Jeśli chcesz. - powiedział, posyłając mi swój łobuzerski uśmiech. Już dawno przestaliśmy wzbudzać jakiekolwiek emocje wśród hogwarczyków. W pierwszych tygodniach, było koszmarnie. Moi Gryfoni reagowali okropnie, ale nie lepiej było z innymi domami. Teraz każdy zajmował się sobą, a nie Nami. Nawet to, że Draco siadał teraz ze mną, przy stole gryfonów, podczas posiłków. Właśnie siadaliśmy koło Ginny i Harry'ego, kiedy podfrunęła sowa. Nie do mnie, ale do Draco. Spojrzał na adresata i się zdenerwował. Spojrzałam na Niego pytająco.
- Moja matka przesłała właśnie mi wiadomość. Nic takiego - powiedział wymijająco. Nie zadawałam pytań. W końcu zapomniałam o sowie, kiedy Draco zaczął się ze mną droczyć.  Coraz bardziej mi na Nim zależało, chyba zaczęłam go kochać...

Coraz bliżej Świąt. Jeszcze tydzień i będę wracała do domu. Przepraszam, do wujostwa. Pierwsze Święta bez rodziców. To okropne... A jakby tego było mało, Draco zaczął się dziwnie zachowywać. Zaczął być jakiś taki zimny. Coś się działo, czułam to.
Wiedziałam, że jego humor zaczynał się zmieniać, za każdym razem gdy przychodziła do Niego rano sowa. Nigdy nie pytałam, kto pisze. Ale zaczynałam mieć złe przeczucia. W końcu zaczęłam się zadręczać jego zachowaniem. Czas płynął nie ubłaganie. Aż na dwa dni przed powrotem do Nory, nie wytrzymałam.
- Draco? Powiesz mi w końcu co się dzieje? Czemu ciągle jesteś, taki... no sama nie wiem. Czy coś się stało?
- Nic się nie dzieje. Wydaje Ci się.
- No właśnie, nie wydaje mi się.
- Laura, proszę Cię. Nic się nie dzieje. Po prostu nie chce mi się wracać do domu. Mówiłem Ci we wrześniu o moich rodzicach. - Nim się spostrzegłam zaczął mi wszystko mówić. Że rodzice chcą aby wyciągnął ode mnie ile się da. Że myślą, że jest ze mną tylko dla informacji o Harrym i Dumbledorze. Że nie wie co ma zrobić? Jak ma mnie ochronić przed tym wszystkim. Zaczęłam czuć się jak idiotka, ale kiedy zobaczyłam go klękającego przede mną i płaczącego. Nie wiedziałam co mam robić. Zadałam, więc pierwsze lepsze pytanie.
- Czy dlatego ze mną jesteś? Bo oni Ci kazali?
- Nie. Nie Laura. Jestem z Tobą, bo... bo... ja Cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim.
- Oh... Draco. Ja też Cię kocham. Ale się boję. Co teraz z Nami będzie?
- Myślę... nie, nie mogę.
- No mów... Proszę Cię.
- Laura musimy zerwać. Przynajmniej narazie. Jak skończę siedemnaście lat to uciekniemy. Nie pozwolę, aby ktoś Cie skrzywdził. Niech myślą, że mnie zostawiłaś, bo mnie przejrzałaś. Albo, że widziałaś list od jednego z Nich.
- Jak... Jak to zerwać? Nie chcesz mnie? - spytałam. Czepiając się pierwszych zdań. Poczułam, że łzy mi lecą. Że dreszcze zaczynają mną trząść. Rozpłakałam się na dobre. ,,On mnie nie chce, nigdy nie chciał. Jaka ze mnie idiotka, co ja sobie myślałam?"...
- Laura, to nie tak. Chcę Cię. I to nawet bardzo... Kocham i pragnę Cię. Tylko Ciebie. Ale nie pozwole na to, aby ktoś wyrządził Ci krzywdę. Nie płacz kochanie. Proszę Cię.
- Oszukiwałeś mnie?  Cały czas mnie oszukiwałeś!? Jak ja mogłam być taka ślepa?
- Ani razu Cię nie okłamałem. Rozumiesz? Mogę pokazać Ci wszystkie listy od Nich. Zaczęli do mnie pisać, jak już byliśmy ze sobą. A ja jak wariat latam za Tobą od zeszłego roku. To nie oni mnie zmusili. Nawet o tym nie wiedzieli.
- Muszę to przemyśleć. Zostaw mnie samą... Odejdź. Proszę! - powiedziałam patrząc na Niego. Na jego łzy. Poprzez moje łzy. Jak mogłam go pokochać? Jak? Byliśmy w pokoju życzeń i wiedziałam, że jeśli wyjdzie już mnie nie znajdzie. Ja wymyśliłam to miejsce. Patrząc na Niego, coś we mnie pękło. Wstałam i podeszłam do Niego. Zaczęliśmy się całować. Coraz bardziej. Czułam jak moja krew zaczyna wrzeć, pod wpływem pocałunków. Stały się głębsze i namiętniejsze... Uczyłam się go na pamięć. Nie wiedziałam czy go jeszcze kiedykolwiek przytulę, bądź pocałuję. Chciałam wszystko zapamiętać. Całego... Jego ręce wędrowały po moich plecach, przyciskał mnie do siebie coraz mocniej. Było cudownie, ale nadszedł czas na rozstanie... Oderwałam się od Draco, mojego Draco...
- Musimy się rozstać? - spytałam. Skinął głową. - Na jak długo?
- Do uzyskania przeze mnie pełnoletności. Wtedy nie będzie na mnie namiaru. Będziemy mogli stąd uciec... Aż Potter nie wypełni przepowiedni.
- Ale to może ciągnąć się latami - powiewiedziałam przerażona.
- No wiem. Ale chcę być z Tobą. Pomoże Nam Dumbledore. – powiedział lekko się krzywiąc. Wiedziałam, że od dziecka, miał zakorzenione, aby nienawidzić dyrektora.
- No załóżmy, że się uda. Dalej nie wiem jak to wszystko ukryjesz przed Voldemortem?
- Laura, nie wymieniaj jego imienia. Już o tym rozmawiałem z Dumbledorem. Jest jakieś zaklęcie, które uchroni mnie przed wydobyciem informacji. Będziemy musieli udawać, że nic Nas już nie łączy. Ale spotykać tutaj będziemy się mogli. Powiedz, że damy rady i będziemy w tym razem. Tylko Laura nikt nie może o tym wiedzieć. No poza Potterem, Granger i Weasleyami. Z Nimi Dumbledore właśnie rozmawia. Kocham Cię, nie pozwolę aby ktoś Ci coś zrobił. - właśnie dotarło do mnie, że mówi prawdę. Nie wyda Naszej Miłości Voldemortowi. Będzie Nas chronił.
- Oh, Draco. - wpadłam mu w ramiona i zaczęłam płakać. - Kocham Cię. Jeśli to ma Nam pomóc. To zróbmy co trzeba. Tak rozstaliśmy się. Plotka rozeszła się w mgnieniu oka. Byłam przygnębiona. Wszyscy myśleli, poza moimi przyjaciółmi, że to przez to zerwanie. Jednak bałam się o Draco, o to, że będzie musiał stanąć oko w oko z samym Voldemortem i kłamać go. Hermiona wyjaśniła mi na czym polega to zaklęcie. Miało pokazać utworzone wcześniej wspomnienia, które wyglądały jak prawdziwe. Nie widać, aby ktoś coś z Nimi zrobił, że są kłamstwem. Czymś co nigdy się nie wydarzyło. Wszystko co miało ze mną wspólnego pokazywało, że wcale nie było Nam dobrze. Draco jako zimnego kapryśnego dupka. A mnie jako jędzowatą małpę. Wszystko po to aby Nasza miłość, nie została wykryta. Jednak bałam się, że już nigdy więcej go nie zobaczę. A tego bym chyba nie przeżyła… Oby wszystko się udało… Oby…